1. Alpejska gorączka


    Data: 23.06.2022, Kategorie: dojrzałe cnotliwe, narkotyki, Autor: sajmon

    ... nikogo. „Poszedł jeszcze na dół?” – pomyślałem i na bosaka zbiegłem piętro niżej. Zobaczyłem go krzątającego się w kuchni. Nie zapalił nawet światła tylko po ciemku dobierał się do lodówki.
    
    – Markus. Musimy poważnie porozmawiać! – zacząłem ostro, ale stary rezydent przyłożył mi palce do ust i kazał się zamknąć. Napił się z butelki maślanki i stanął w ciemnym kącie kuchni.
    
    W tej samej chwili usłyszałem na korytarzu kroki ciotki Haliny, która akurat wyszła z łazienki i przemknęła w prostokącie otwartych drzwi, niczym zjawa, odziana w długi, ciemny, domowy szlafrok. Markus widać na to czekał, bo chwycił mnie swoimi szponiastymi palcami za ramię i szarpnął w kierunku wyjścia. Spojrzeliśmy ukradkiem w ślad za ciotką, która zniknęła w pokoju ojca. Stein nie zwalniając uścisku pociągnął mnie pod uchylone drzwi. W ciemnym wnętrzu zobaczyliśmy jej sylwetkę siadającą na łóżku taty.
    
    – Staszek! – słychać było jej cichy głos – Proszę cię!
    
    Ale śpiące bezwładnym, pijackim snem ciało ojca milczało. Wtedy dostrzegłem jak wzięła w ręce jego ciężką dłoń i wsunęła ją sobie pod szlafrok.
    
    – Staszek, proszę Cię, nie dzisiaj! – szeptała z wyrzutem w głosie – Dziś są moje urodziny!
    
    Patrzyliśmy w milczeniu, jak rozchyliła poły szlafroka i nachyliwszy się nad śpiącą sylwetką ojca, usiłowała przytulić jego głowę do swej obnażonej piersi. Tato chrapnął głośno przez sen i przewalił się na drugą stronę łóżka.
    
    – Nic z tego dziś nie będzie – zachichotał Markus i wycofał się na palcach, ...
    ... pchając mnie swym kościstym biodrem. – Nie będzie dziś bara bara! – rechotał w swoim stylu, kiedy znaleźliśmy się z powrotem w kuchni. Jego usta, białe od maślanki, którą popijał wydały mi się wyjątkowo obleśne.
    
    – To przecież jego ciotka! – warknąłem oburzony
    
    – I co z tego? Co im to szkodzi?
    
    Dziesiątki pytań cisnęły mi się na język, ale nie zdążyłem zadać ani jednego, bo w drzwiach kuchni pojawiła się nasza gospodyni. Uśmiechnięta, odświeżona kąpielą, znów wydawała się promieniować wewnętrzną młodością. Tak, jak gdyby to, co widzieliśmy kilka chwil temu w pokoju taty było tylko projekcją naszej chorej wyobraźni.
    
    – Markus! Wojtek! – tupnęła nogą – Impreza się jeszcze nie skończyła! Zapraszam do stołu!
    
    – Heike, moja droga – rzekł łagodnie Markus, a obleśny uśmiech nie schodził mu z ust – W naszym wieku o tej porze chodzi się już spać!
    
    – Od jutra – zaśmiała się – Dziś są moje urodziny i będziemy się bawić do rana!
    
    Ale Stein dopił maślankę i kłaniając się nisko poczłapał w kierunku schodów. Powiodła za nim rozczarowanym wzrokiem.
    
    – Zostawiam ci młodego. – rzekł na pożegnanie i zniknął na piętrze.
    
    Byłem w fatalnym humorze i najchętniej pobiegłbym za Markusem.
    
    – Wojtek! Zostało jeszcze tyle jedzenia. Chodź!
    
    W salonie było już ciemno, ale ciotka włączyła telewizor, który rozświetlił wnętrze, ukazując stół pełen talerzy, kieliszków i ciast. Usiadła na kanapie i zaczęła przerzucać kanały. Odnalazłem na stole otwartą butelkę szampana i napełniłem nim dwa ...