Alpejska gorączka
Data: 23.06.2022,
Kategorie:
dojrzałe
cnotliwe,
narkotyki,
Autor: sajmon
... urodziny ciotki Haliny. „Może najwyższy czas wskrzesić ducha kokainowych orgii w Alpenfieber?!” – pomyślałem i dziwnie uspokojony położyłem się spać.
*
Urodzinowa impreza ciotki Haike zapowiadała się niezwykle nudno. Na obiedzie pojawił się ksiądz proboszcz, a także niestety Renata z rodzicami. Renata siedziała z obrażoną miną po drugiej stronie stołu i nie odezwała się do mnie ani jednym słowem. Za to jej ojciec, organista, przyniósł flachę jagodowego bimberku, z którego słynęło Hofen i ostro ćwiczyli ją z proboszczem i moim tatą. Ja starałem się oszczędzać; w kieszeni trzymałem woreczek z kokainą i chciałem zachować na to jak najwięcej sił. Nie było łatwo odmawiać, bo jak flaszka się skończyła, ksiądz proboszcz wyciągnął drugą. A kiedy towarzystwo się rozeszło, trzecią postawił Stein i mimo, że sam nie pił, to ostro polewał mojemu ojcu, którego oczy mętniały z każdym następnym kieliszkiem.
Kiedy zostaliśmy już tylko w swoim gronie, atmosfera zrobiła się luźniejsza. Markus zaczął śpiewać jakieś niemieckie przyśpiewki, a potem włączył muzykę i porwał do tańca Heike, w której tanecznych ruchach coraz bardziej widać było, że swoje też chlapnęła.
Ciotka Halina jak to ona, na sześćdziesiąte urodziny ubrała się w swoim stylu. Miała na sobie pasującą do rozpuszczonych i zaczesanych na bok srebrnych włosów, białą koszulę z szeroko rozpiętym dekoltem, w którym, przy każdym ruchu podzwaniały złote naszyjniki. Bordowa, opalizująca spódnica, z wysokim, niczym gorset stanem ...
... i rozkloszowanymi fałdami, gdy zawirowała w tańcu, odsłaniała czarne podwiązki, podtrzymujące wzorzyste, samonośne rajstopy. Wysokie brokatowe szpilki stukały w rytm polki.
Kiedy wreszcie usiedli postawiłem wszystko na jedna kartę.
– Ciociu, mam dla cioci coś, co pozwoli wskrzesić tu dawne, dobre czasy – rzekłem wysypując na srebrny talerzyk biały proszek.
– A co to? – spytała z niekłamanym zdziwieniem w oczach.
– Kokaina. Podobno przyjęcia w Alpenfieber słynęły z kokainowych seansów.
Siedzący naprzeciw Markus wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a od ojca dostałem pięścią pod żebro – Co to ma być? – wybełkotał – Co ty robisz pajacu? – Ojciec był już pijany w sztok i ledwie mogłem go zrozumieć. Ale cios zabolał.
– A kto ci takich rzeczy naopowiadał? – ciotka wzięła do ręki srebrny talerzyk i przyglądała się z zaciekawieniem zawartości, po czym spojrzała wymownie na Markusa – Chyba nie ten stary gawędziarz?
Stein aż trząsł się ze śmiechu.
– Ej Markus, ty stary durniu! – ciotka poklepała go po ramieniu – Skąd w tej świętej, siwej głowie biorą się takie pomysły?!
Zbity z tropu zaczerwieniłem się po uszy. A więc to wszystko były zwykłe ploty, fantazje starego erotomana, gawędziarza? Ale to, co zobaczyłem przez okna sypialni, przecież mi się nie przyśniło. Nalałem sobie kieliszek bimbru i wypiłem jednym tchem.
– Lepiej chodź zatańczyć ze swoją starą ciotką – chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła na środek salonu. – Skąd to wziąłeś? To przecież strasznie ...