1. Za grzechy naszych ojców


    Data: 29.06.2022, Kategorie: prostytucja, Fantazja burdel, niewolnica, seks Zabawki, Autor: Sandra_Brion

    ... nie widzieli. Tylko człowiek po człowieku zajmowali się ogniem, krzycząc w agonii, gdy smród palonego mięsa roznosiły ciepłe wichry. Sprzęty, meble, ściany — to wszystko wydawało się nie odczuć morderczego gorąca żywiołu.
    
    Tania zapamiętała, że wszyscy z burdelu uciekali w popłochu. Strażnicy, majordomus Kern, który krzyczał coś niezrozumiale o jakiejś przepowiedni. Morwa z Lilą nie zaczekały na młodszą koleżankę, próbując wyskoczyć z okna, byle tylko uniknąć krwiożerczego ognia. Może to po ojcu, ale Rusałka zawsze musiała zrobić wszystko na opak. Dlatego parła do przodu, docierając do gabinetu Jaśnie Pani. Wdarła się do środka, zdyszana i otumaniona dymem, przez który ledwie mogła oddychać.
    
    — Pani, musimy uciekać! — krzyknęła, ale Carmen siedziała jak skamieniała na krześle, zatopiona w rachunkach. Obsesyjnie powtarzała do siebie ciąg liczb, dzierżąc w dłoni sztylet, którym piłowała jeden ze swoich paznokci.
    
    — Trzysta dwadzieścia osiem erilów za posługę u zwierzańcza Fejnera, dwieście czterdzieści pięć za rezerwację prawa wykupienia Morwy, dawnej córki Jerycha…
    
    — Pani! — Tania spróbowała do niej doskoczyć, wyrwać ją z amoku, ale poślizgnęła się na śliskich płytkach. Ogień zdawał poruszać się coraz bliżej obu kobiet, nadchodząc z każdej strony, próbując zamknąć je w okręgu.
    
    — Stop! — wdarł się nagle dziarski, lekko zdesperowany mężczyzna. Cały magiczny płomień zgasł w okamgnieniu, zabierając za sobą i pył, i dym, i poczucie duszności, aż Rusałka chciała ...
    ... odetchnąć z ulgą, zanim nie podniosła wzroku na ich wybawcę.
    
    Stał w drzwiach ze spojrzeniem godnym wyłącznie największego szaleńca. Włosy jego przypominały kolorem pióra kruka, skóra ciemność nocy, a czarne, niemożliwie wielkie oczy zdawały się pochłaniać kolor z całego pomieszczenia. Dziewczyna dostrzegła, że Carmen zadrżała, a barwy poczęły znikać.
    
    Kawałek po kawałku. Faktura drewnianych mebli zdawała się zapadać, wielobarwne zdobienia ścian szarzały fragmentami, ostatecznie sama Tania ze zdumieniem przyglądała się, jak z kosmyków jej włosów znika rudy poblask. Razem z nim traciła siłę, stając się ospałą. Zmęczoną. Próbowała z trudem utrzymać otwarte oczy, choć powieki same wydawały się opadać.
    
    — Wreszcie cię, kurwa, znalazłem. — Miał niski, ciężki głos, który przyprawił ją o dreszcze. Dudnił w pomieszczeniu, odbijając się od ścian, a ciągnęła się za nim moc o pustym przekazie. Energia wprawiała w ruch meble, zmuszając je do drgań w nierytmicznym tempie. Zaczęły stukać nagromadzone na biurku stare talerze, kubki, kielichy.
    
    Tania mimo swojej ciężkiej głowy spróbowała spojrzeć na Carmen. Ta wydawała się nie zauważać niczego, wciąż pochłonięta w rachunkach, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Sztylet, którym chwile temu piłowała paznokcie, teraz znajdował się zaskakująco blisko brązowej szyi. Poruszał się w prawo, lewo, prawo lewo.
    
    Czerwona kropla za kroplą.
    
    — Carmen, nie musisz tego robić, przecież wiesz, że to nie jest nasza wina? — Mężczyzna próbował przemówić ...