Góry są zdradliwe
Data: 29.07.2022,
Kategorie:
Zdrada kontrolowana,
małżeństwo,
nieznajomy,
Autor: BlueNight
... nabijałam się na pal wielkoluda, a każda próba uwolnienia wpychała mnie, na sterczącą męskość mojego męża. Obaj mężczyźni dyszeli głośno. Wielkolud sapał i gdy delikatnie ugryzłam go i rozprowadziłam dużą porcję śliny po jego męskości, zaczął jęczeć. Marek również, najwyraźniej odzyskał siły po porannych wojażach i teraz był gotowy mnie rozerwać.
Wielkolud pachniał męskością w starej formie, nieuperfumowanej, zwierzęcej i nasyconej testosteronem i włochatej. Nie wiem, jak to nazwać, ale wzbudził we mnie burzę emocji. Pierwszy raz w życiu, byłam pomiędzy dwoma samcami. Cały mój świat na moment rozpłynął się, zastąpiony ścianą ciał i głosów.
Wreszcie wybuchł mi w ustach i zalał je falą spermy. Wyplułam większość, pojedyncze krople ściekały mi po wargach. Marek wytrysnął chwilę później. Wyprostowałam się i spojrzałam starszemu mężczyźnie w oczy. Potem skierowałam wzrok na lekko już zwiotczałego penisa, który zwisał luźno ze spodni. Nawet w tej postaci wyglądał okazale.
– Jeszcze raz? – spytał.
– Wystarczy – odpowiedziałam, oblizując wargi.
– Rozumiem. Nigdy wcześnie...
– Nie ty jeden – uśmiechnęłam się do brodacza.
Zaskoczona dostrzegłam, że zaczął się jąkać. Po chwili podziękował mi jeszcze raz i odszedł. Najwyraźniej też musiał ochłonąć. Przez moment zastanawiałam się nad ubieranie stanika, ale uznałam, że tak jest lepiej. Marek poszedł do samochodu i po chwili wrócił z paczką wilgotnych chusteczek i butelką wody. Z ulgą otarłam usta i upiłam kilka ...
... łyków, ciepławego płynu.
– Podobało ci się? – spytałam Marka.
– Tak, a tobie?
– A myślisz, że zrobiłabym to, gdyby mi się to nie podobało?
Zamilkł i pokiwał głową. Siedzieliśmy przy samochodzie jeszcze przez chwilę. Wtedy z wnętrza wyszli zadowoleni Tomek i Sandra. Tomek wcisnął portfel w kieszeń spodni wraz z niedużym pakuneczkiem zawiniętym w sreberko.
– Ruszamy? – spytał nas.
– Macie wszystko.
– Znalazłem to, czego było mi trzeba.
– My chyba też – rzuciłam uśmiechając się i zerkając na Marka.
*
Granicę przekroczyliśmy już w zupełnych ciemnościach. Krętą i wyboistą drogę oświetlały jedynie rozmyte w obłokach mgły światła samochodu i pasemka księżycowego blasku, przebijające się przez gęste chmury.
– Zaraz zacznie lać.
– Na szczęście teraz. Zostało nam pół godziny drogi i tyle – Tomek podjął i uspokoił Sandrę.
– Wiesz, że nie lubię jeździć w taką pogodę.
– Wiem kochanie. Jedź wolniej, nie śpieszy nam się nigdzie, prawda? – rzucił od niechcenia.
Siedziałam z tyłu z Markiem. Zerkał na mnie z ukosa, delikatnie masując moje udo. Sięgnął do moich warg i delikatnie rozchylił je kciukiem. Przygryzłam jego kciuk i polizałam go, dając mu do myślenia, na temat tego, co czeka go po powrocie. Cofnął dłoń i przytulił mnie do siebie. Nagły błysk mocnego światła wyrwał nas z przyjemnego rozmarzenia. Spojrzałam w tylną szybę, dostrzegając wyłaniający się zza zakrętu policyjny samochód.
– Kurwa. – Tomek warknął, oglądając się za siebie – Ich tylko ...