Góry są zdradliwe
Data: 29.07.2022,
Kategorie:
Zdrada kontrolowana,
małżeństwo,
nieznajomy,
Autor: BlueNight
... brakowało.
– Schowaj to – rzuciła Sandra wściekle.
– Schowałem, ale oni lubią jeździć z psami. Ponoć lubią trzepać na granicy.
– Może wywal to zielsko przez okno?
Słuchałam tej rozmowy oniemiała. Piękny finał naszej wycieczki. Jeszcze brakuje przeklętego aresztu za przemyt narkotyków i problemów, jak je znajdą. Zatłukę Tomka, jak tylko się stąd wyrwiemy. Chowam dłoń w ciepłej dłoni Marka.
– Zajmę się tym.
Sandra powiedziała oschle. Zjechała na pobocze, a policjanci stanęli za nami. Obserwowałam, jak Sandra sięga do sportowej bluzy, rozpinając ją całkowicie i po chwili opuszcza boczną szybę. Funkcjonariusze podeszli do nas z obu stron samochodu. Mocne światło latarki rozświetlało wnętrze naszego auta, rzucając nieprzyjemne cienie.
– Dobry wieczór, starszy aspirant Kacper Mignalski – przedstawił się jeden z nich, gdy drugi oglądał uważnie samochód.
– Dobry wieczór, czy coś się stało? Chyba nie przekroczyłam prędkości – zaczęła Sandra, lekko łamanym głosem.
Teraz słyszałam ten sam, wystudiowany słodki głosik głupiutkiej blondynki.
– Tak, lewe tylne światło nie działa. Poproszę o pani dokumenty.
Wziął je do ręki i przez moment przyglądał się im, raz po raz uciekając wzrokiem w stronę wnętrza samochodu. Wydawało mi się, że czyta dokumenty już któryś raz z kolei, oświetlając je sobie latarką. Przez myśl mi przeszedł stary kawał o podziale ról w policyjnym patrolu. Chyba nam się trafił, ten od pisania, a czytający został z tyłu. Na moment ...
... podniósł latarkę w stronę wnętrza auta i oświetlił nas wszystkich, a w szczególności Tomka i Sandrę. Pochylił się i zajrzał do środka.
– Przepraszamy, światło musiało się zepsuć w drodze. Gdy wyjeżdżaliśmy, działało, prawda Tomeczku? – spytała.
– Oczywiście, wymienimy je, jak tylko dojedziemy. Teraz i tak, nie znajdziemy nigdzie sklepu.
– Rozumiem, wiedzą państwo, że za to grozi mandat?
– Naprawdę?
– Tak. Teraz proszę wysiąść i pójść ze mną.
– Po co?
– Rutynowa kontrola alkomatem. To wszystko. Chyba że wolą państwo pojechać za nami na posterunek?
– Nie, mogę dmuchać.
– Dmuchać. Z panią możemy dmuchać do woli. Proszę za mną.
Uśmiechnął się i obserwował, jak Sandra wysiadła i ruszyła w stronę radiowozu. Drugi policjant, dalej milczący, zajrzał pod samochód, a potem zajrzał w tylną szybę. Patrzył na mnie spojrzeniem, które zdawało się widzieć więcej niż powinno to być możliwe. Zaglądał we mnie, chociaż może po prostu strach i posępna aura zrobiły swoje. Miałam wrażenie, że gdy mówił, widziałam jego zęby, jakby nieludzkie i zaostrzone. Sama nie wiem, w zimnym świetle latarek cienie i światła zwodziły.
Mijały kolejne minuty, które zmieniły się w kwadrans. Wydawało mi się, że wszystko trwa zbyt długo. W końcu wysiedli z radiowozu i podeszli do bagażnika. Widziałam kątem oka, jak Sandra otwiera bagażnik. Milczek obszedł nasz cały samochód i obaj policjanci stali teraz z Sandrą, schowani za uniesioną klapą. Minęła dłuższa chwila i kobieta wróciła. Starszy ...