Arystokrata (VIII)
Data: 05.09.2019,
Kategorie:
Incest
Brutalny sex
niewolnik,
Autor: violett
... prześmiewczy ton wzbudziły wesołość Marty, natomiast Suzann doprowadziły do rozpaczy.
– Niech was szlag! Oboje jesteście nienormalni, a ty na dodatek jesteś zimną suką! – drobna blondynka z grymasem płaczu na twarzy, zwróciła się bezpośrednio do niej. – Ty i twój cholerny brat…
– Chciałam przypomnieć, że to jest też twój mąż – Marta wtrąciła w momencie, kiedy kobieta nabierała powietrza – i proszę, żebyś uważała na słowa.
Jej spokój zadziałał na Suzann jak płachta na byka.
– Już nie wiem… które z was jest większym potworem. Niszczycie ludzi i wszystko, czego się dotkniecie, nie ma dla was żadnej świętości i nie macie żadnych, najmniejszych zasad…
– I kto to mówi! – teraz wpadł w jej słowo Robert, który przysunął się do siostry, jakby chcąc uchronić ją przed ewentualnym atakiem rozjuszonej małżonki.
– Myślisz, że nie wiem, co zrobiłeś Wiktorii… i nie tylko jej – Suzann natychmiast zwróciła się ku niemu. Przez łzy rzuciła spojrzenie pełne triumfalnego podniecenia; spojrzenie osoby, która czegoś się dowiedziała i właśnie ma zamiar to wykorzystać. – Oboje macie jakąś cholerną misję, to jest wasz jedyny cel w życiu i nieważne, ile zostawiacie trupów za sobą…
Marta zerknęła na brata, stał nie poruszony, ale w złocistych, przymrużonych oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. Ktoś, kto go nie znał, mógłby uznać, że jest zmęczony lub znużony, ale ten tak charakterystyczny senny wyraz twarzy przerażał wszystkich, którzy choć raz się z nim bliżej zetknęli. Suzann ...
... mocno ryzykowała, Robert wyglądał jak przyczajony drapieżnik, w każdej chwili można było spodziewać się ataku.
Nie wiadomo, jak zakończyłaby się ta bezsensowna utarczka, gdyby na podjeździe nie pojawiły się dwa samochody. Gdy tylko zatrzymały się tuż obok nich, z wnętrza pojazdów wytoczyło się kilku rozbawionych osobników. Głośne i nadmierne ożywienie wskazywało na spore spożycie trunków wysokoprocentowych w czasie podróży.
– Robert! Ty stary byku, ale żeśmy się za tobą stęsknili… – Hałaśliwi, butni, zadowoleni z siebie, sprawiali wrażenie królów świata. – Całe kilka dni… – zachichotał jeden z przybyłych.
Marta postanowiła odejść, lecz jej zamiar szybko został odkryty i udaremniony przez jednego z gości. Wysoki, mocno zbudowany mężczyzna, z ładnym uśmiechem postanowił się przywitać.
– Jak mniemam, panna Rays we własnej osobie … – Zmierzył ją wzrokiem wytrawnego handlarza niewolników, aż przez moment poczuła się jak towar na targu. – Piękniejsza wersja Roberta!
Utkwiła w nim oczy i pozwoliła, by na twarzy odmalowała się chłodna powściągliwość. Nie znosiła takiego zuchwałego zachowania w stosunku do siebie, nie odzywała się więc, obserwując, jak mężczyzna pomału traci pewność siebie, a początkowo zadowolona mina znika, ustępując miejsca zmieszaniu. Podała mu w końcu dłoń na powitanie, którą na początku chciał uścisnąć, ale błyskawicznie zmienił zamiar i schylił się, aby złożyć na niej pocałunek.
– Pozwoli pani, że się przedstawię, Albert van Riyen, przyjaciel… ...