Kryzys tożsamości (I) - Ich światy
Data: 17.09.2022,
Kategorie:
bielizna,
BDSM
różne,
cykl,
Autor: CichyPisarz
... Wziął wygrzebane niedbale chwilę wcześniej z portfela pięćset złotych i udając zachwyconego spotkaniem, opuścił dom klientki. Wiedziała, że dała mu zbyt hojny napiwek, przecież nie spędził u niej nocy, najwyżej godzinę. Nie chciała dziś towarzystwa, nie miała też sił się zastanawiać nad wysokością opłaty, pieniądze się dla niej nie liczyły. Teraz Katarzyna czuła się zaspokojona i emocjonalnie rozładowana, mogła zasnąć.
Świat ludzi korporacji był wyjątkowy i nie każdy był w stanie sprostać jego zasadom. Tylko ci ambitni, silni i zdeterminowani, uchodzili z życiem w czasie, momentami bezlitosnego, wyścigu szczurów. Działanie pod presją, w warunkach gdzie sojusze zmieniają się dość szybko i łatwo, a o szczerą pomoc było trudno, jednych napędzało i mobilizowało do kreatywnego myślenia, ale w drugich wyzwalało te gorsze instynkty i często szukali oni wtedy drogi na skróty.
Katarzyna kurwowała już od samego przedpołudnia. Jej świetny pomysł mający zwiększyć udział firmy na rynku prowadzonych w ich sektorze usług, przypisał sobie ktoś inny. Nie było to ważne, że ona również opracowała ten projekt z kimś innym, a objęła nad tym przedsięwzięciem imienny patronat, jakby była jedyną pomysłodawczynią. Była przyzwyczajona, że Marlena nie dopomina się o swoje. Teraz wspólna praca była zdezawuowana przez nieżyczliwą jej osobę, jak się okazywało, ukrytego, cichego rywala, który wykorzystał moment jej słabości. Konsultowała z nim ostateczną wersję pomysłu do przedstawienia górze, w ...
... życiu nie pomyślałaby, że ten człowiek zrobi takie świństwo. A miało być tak pięknie, pomysł był świetny i realny do wdrożenia, za co czekałaby premia, i co ważniejsze spore uznanie kierownictwa.
- Zespół, to zespół. Ustalcie to między sobą... - tłumaczył przełożony, kiedy poszła wyjaśnić całą sprawę. - On mówił, że to pani udział był, jakby to ująć, symboliczny. Rozwiążcie to między sobą... - Przez kolejną minutę rzucał sloganami zaczerpniętymi wprost z książek dla menedżerów, jakby nauczył się ich na pamięć.
Złe wrażenie pozostało. Zdaniem Katarzyny, nie było warto dłużej się upokarzać kolejnymi tłumaczeniami i dalej przekonywać szefa. Musiała przełknąć gorycz porażki tej batalii. Po chwili, idąc holem, minęła obiekt nienawiści. Spojrzała mu w oczy i mężczyzna wiedział już, że ma kolejnego wroga w firmie. To nienawistne, pełne lodu spojrzenie, trochę go przestraszyło, poczuł nieokreśloną obawę, nawet można powiedzieć lęk. Ale tylko wykonał ledwo widoczny gest typu "tak wyszło" i szybko odwrócił oczy.
W Katarzynie wręcz kipiała złość i nienawiść, a kolejne kwadranse niczego w tym względzie nie zmieniały. Nie była w stanie tego zapomnieć i nawet rzucenie się w wir obowiązków służbowych, w niczym nie pomogło. Opuszczając biuro nerwy nadal ją roznosiły, ktokolwiek by ją teraz zaczepił, zderzyłby się z arogancją i bezlitosną ripostą. W głowie wciąż kłębiły się najwymyślniejsze bluzgi w kierunku "jebanego szczura", bo tak nazywała teraz pseudo kolegę. I tak wybrała tę ...