Kryzys tożsamości (I) - Ich światy
Data: 17.09.2022,
Kategorie:
bielizna,
BDSM
różne,
cykl,
Autor: CichyPisarz
... je w siebie.
- Ja pierdolę, ale to fajne! - powiedziała na głos, kiedy drugi ruch wyraźnie prześlizgnął się, po błagającej o to łechtaczce.
Po chwili klęczała na środku salonu z wypiętym tyłeczkiem, a dłoń wciśnięta między uda, wciąż imitowała męskie ruchy, była pochłonięta tym szaleństwem. Po kilku minutach palce przestały już wystarczać, musiała pobudzić się mocniej, a może tylko inaczej. Znała na to dziesiątki sposobów, była przecież bardzo kreatywną kobietą. Ramię sięgnęło po poduszkę z sofy, ale na tym się nie skończyło. Ubrała jasiek w leżące obok niej zrzucone z siebie majteczki i dopiero wtedy go dosiadła. Wierzgała biodrami jak szalona. Pocierała muszelką o chropowatość materiału, często ściskając fałdki powstałe w miejscu, gdzie biodra przechodzą w węższą linię talii, czasem robiąc podobnie z falującymi pośladkami. Przyspieszyła, była już pewna ekstazy, która zbliżała się niczym zapowiedziana w przestrodze przez naukowców, wcześniej wykryta, fala tsunami. Mmmmhhh! - wykrzyczała kilkakrotnie, bo orgazm przeszywał ją falami. Nawet wysiłek włożony w szorowanie cipką po substytucie kochanka, przestał się liczyć. Dyszała, równocześnie wydając głośne dźwięki rozkoszy. Patrzyła przez chwilę nieprzytomnym wzrokiem na plamy na bieliźnie, powstałe od śluzu pozostawionego przez mokrą waginę. Delikatnie otarła się koniuszkami warg sromowych o ten obszar poduszki, zrobiła to najdelikatniej jak umiała, zaśmiała się figlarnie.
Kilka minut później, stała w sterylnej ...
... łazience i ścierała makijaż z twarzy. Patrzyła sobie w oczy z lekką przyganą, ale to były tylko chwile, przebłyski czegoś bliskiego moralności i przyzwoitości. Tak naprawdę, już od dawna przestała siebie oceniać w kategoriach pospolitych ludzi. Uwielbiała takie chwile ze sobą. Tak, lubiła być czasem kurwą, kiedy inni nie mają i nie mogą mieć o ty nawet bladego pojęcia, że zamienia się w sprośną latawicę. Właśnie to ją też nakręcało, że nawet nie posądzonoby jej o takie zachowania. Każdy powiedziałby, że to do niej nie pasuje. W przeciągu ostatniej godziny, drugi raz wzięła prysznic, zasypiała przy dźwiękach ulubionej płyty jazzowej.
Kamil kolejny raz próbował przekazać żonie, jak bardzo potrzebuje dzisiaj jej uwagi. Marlena dobrze to dostrzegała, ale miała jeszcze końcówkę okresu i w takiej sytuacji nie było mowy o seksie, na który liczył mąż. Unikała rozmowy na ten temat, bo też czuła się niezręcznie kolejny raz tłumacząc mu, że to nie jej wina. A to, że i tak nie miała ochoty na zbliżenie, teraz nie miało znaczenia, i tak nie mogła.
- To… może… no wiesz? - przełamał się, dając do zrozumienia, że mogą załatwić to w inny sposób.
- Nie będę ci robić loda, nie mam ochoty - odparła poruszona propozycją, a wzrok uciekł gdzieś w przeciwną stronę.
- Chociaż chwilę - prosił zdesperowany.
W sumie już ponad trzy tygodnie do niczego między nimi nie doszło, a ten ostatni raz był jak zwykle beznamiętny, szybki i bez szaleństw, na które on wciąż czasem liczył.
- Przestań ...