Kryzys tożsamości (I) - Ich światy
Data: 17.09.2022,
Kategorie:
bielizna,
BDSM
różne,
cykl,
Autor: CichyPisarz
... pojąć, ale szczerze polubiła Katarzynę. Choć wciąż zwracała się do szefowej "pani Katarzyno" i łączyły je tylko czysto zawodowe relacje, czuła od niej pewnego rodzaju sympatię, nawet kiedy stanowczo nakazywała jakąś pracę. Zdawało się, że polubiła liderkę za..., no właśnie, za co? Może za wzorową organizację, nienaganny styl, bycie konkretną? A może za wysokie kompetencje, uczciwość i sprawiedliwość? Nie raz już się przekonała, że lizusy i kopiący pod innymi dołki, nie mieli u niej posłuchu. Za dobrą pracę, odwdzięczała się adekwatną premią i uznaniem. Co lepsze, dziwnym sposobem, dobrze wiedziała, kto i na co miał wpływ, kto był pomysłodawcą i realizatorem określonych pomysłów. Chociaż jeszcze nie raz zdarzyło się Marlenie nazwać przełożoną "zimną suką", to zdarzało się to coraz rzadziej, a wypowiadane w złości słowa, nie miały już takiego mocnego znaczenia, jak kiedyś. W sumie, bardziej oznaczały one niezadowolenie z powierzonych obowiązków, niż miały na celu obrażenie szefowej.
- Pani Marleno, spotykamy się za godzinę na kawie w Starbucksie, tu naprzeciwko - wskazała ruchem głowy budynek za ulicą, przynajmniej kierunek, gdzie była zlokalizowana kawiarnia. - Niech pani weźmie ten ostatni raport, nie mam teraz czasu, mam spotkanie, proszę się nie spóźnić - rzucała krótkimi zdaniami, rozglądając się po korytarzu, jakby kogoś szukała. Zawsze była konkretna.
Znalazła. Informatyk już biegł w jej stronę, znaczy się szybko szedł, ale jak na niego, było to raczej ...
... niespotykane. Zainteresowani zamknęli się w gabinecie, gdzie widok energicznie gestykulującej kobiety, zdradzał, że miała jakiś problem z komputerem.
- Jak wrócę, ma to być zrobione! Nie interesuje mnie, jak pan to zrobi! - mówiła poddenerwowana tłumaczeniami fachowca, że to nie takie proste, że potrzebuje on więcej czasu.
Spojrzała na Marlenę, jakby chciała jej przypomnieć wcześniejsze z nią ustalenia i energicznym krokiem przemierzyła hol, ku wyjściu. Pracownica szybko sięgnęła po telefon i odwołała spotkanie z koleżanką z innego działu, na które umówiły się na przerwie na lunch.
- Sorry, to ta zimna suka, nawet mnie nie pytała... - streściła powód zmiany planów.
Uzmysłowiła sobie, że tę "zimną sukę" mogła sobie podarować. Po rozłączeniu się ze znajomą, żałowała użycia tego określenia. Nie myślała przecież źle o szefowej, zrobiła to, bo… tak wypadało, by podkreślić swoje oburzenie, którego nie czuła. Zdawało się, że będzie to dobrze usprawiedliwiać brak asertywności. Jaki brak asertywności? Nie znała w firmie osoby, która odznaczyłaby się tą cechą w kontakcie z Kaśką. "Kaśka", tak czasem mówiła do siebie o szefowej, jakby ich znajomość opierała się na dużo bliższych relacjach, niż było to w rzeczywistości.
Na spotkaniu w kawiarni szybko omówiły najistotniejsze sprawy, szybko rozwiązały problem, który przy burzy mózgów jaką wywołały, okazał się niewielki, w każdym bądź razie, nie taki jak się wydawał wcześniej. Obie kobiety patrzyły na siebie z uznaniem, że tak sprawnie ...