1. Przypadek (II)


    Data: 07.09.2019, Kategorie: londyn, romantycznie, początek, Autor: juliabe

    ... własnej wypowiedzi. Sytuacja z każdą chwilą robiła się coraz bardziej kłopotliwa.
    
    – Ja też mam taką nadzieję! – dała mu lekkiego kuksańca. – Zazwyczaj…
    
    – Gdyby nie to, nie byłoby mnie tu teraz. Miałbym czego żałować.
    
    Odwróciła się i pocałowała go w usta. Oczy jej się zamykały, położyła głowę na jego piersi i objęła go mocno.
    
    – Julia…
    
    – Co…
    
    – I twój zapach. Wyglądasz jak milion funtów, ale pachniesz tak, że mam zwarcie mózgu.
    
    – Bardzo romantyczne…
    
    – Szczere! Julia…
    
    – No co, śpię!
    
    – Została nam jeszcze jedna gumka, wiesz?
    
    Chciała się zaśmiać, ale zdołała tylko uśmiechnąć się i westchnąć. Przyciągnął dziewczynę do siebie i pozwolił jej zasnąć, gładząc po włosach i plecach. Wdychał jej zapach, dopóki sam nie odleciał.
    
    Julia obudziła się. Ponieważ wieczorem ani w nocy nie zamknęła wewnętrznych okiennic, sypialnia była zalana światłem, musiała zmrużyć oczy. Chwilę trwało, zanim zorientowała się, gdzie jest i co się dzieje. Jęczała, bo wyjątkowo sprawne palce i usta właśnie doprowadzały ją do porannego orgazmu. Przesunęła dłońmi po sterczących piersiach w dół, wplotła palce we włosy Tristana i pozwoliła mu dokończyć dzieła.
    
    Tristan oderwał twarz od jej łona i z szerokim uśmiechem spojrzał na nią.
    
    – Dzień dobry, Julia!
    
    – Po takim początku na pewno będzie. Dzień dobry, Tristan!
    
    Tristan leniwie przesunął się w górę, całując po drodze jej brzuch, piersi i szyję, aż dotarł do ust.
    
    – Poczekaj chwilę – pocałował ją szybko i wyskoczył z ...
    ... łóżka. Leżała oszołomiona i czekała, wsłuchując się w odgłosy kuchennej krzątaniny. Po chwili wrócił, niosąc na tacy kawę, rogaliki, które wczoraj kupiła i świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy. – Pomyślałem, że zaczniemy od małego śniadania, abyś miała siłę na poranny seks.
    
    – A ja myślałam, że właśnie jesteśmy po…
    
    – To była tylko pobudka. Ale mamy dla siebie kilka godzin. Później niestety muszę jechać do szpitala – posmutniała. Nie musiał przypominać jej o upływającym terminie tej zakazanej radości.
    
    Wypili sok i kawę, przegryzając je wczorajszymi rogalikami i wykorzystali ostatnią prezerwatywę z portfela Tristana. Zanim wyszli się z łóżka i przygotowali do wyjścia, Tristanowi zostało już niewiele czasu – musiał jeszcze podjechać do domu, by się przebrać i zdążyć wrócić do pracy. Poprosił Julię, aby odprowadziła go na stację metra. Ostatnia godzina.
    
    Wyszli nad rzekę. Wiał lekki wiatr, na spacer bez kurtki było jeszcze za zimno, ale słońce przyjemnie świeciło. Julia rozglądała się wokół, jakby była tu pierwszy raz. Czerwone autobusy, czarne taksówki, barki i kajaki na Tamizie – wszystko wyglądało dziś inaczej, bardziej kolorowo, wesoło. Wiosna! Tristan złapał ją za rękę i powędrowali w stronę stacji, nie odzywając się. Julia bała się zapytać, co dalej, nie chciała psuć tego poranka, wolała poczekać na ruch Tristana, w końcu wszystko było w jego rękach. On szedł uśmiechnięty, ściskając jej palce, jak gdyby ostatnie kilkanaście godzin nie było niczym niezwykłym. „Może dla ...