Wspomnienia z dziecinstwa - Dorastanie cz.5
Data: 03.11.2022,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Venom
... sercu. Wykonywałem wszystkie niezbędne czynności jak robot. Jadłem, ale nie czułem smaku. Patrzyłem na wszystko, ale widziałem niewiele. Słyszałem normalnie, tylko nie wiedziałem co ludzie do mnie mówią. Wychodziłem z lekcji, a nawet nie pamiętałem z jakiego przedmiotu.
Rzuciłem szkołę.
Zatrudniłem się jako młodociany kierowca. W tamtych czasach można było wyrobić prawo jazdy, nawet jak byłeś niepełnoletni. Jeździłem samochodem dostawczym marki Żuk. Nie miał dużej ładowności, ale przewoziłem niewielkie części maszyn do zakładów i fabryk. Ze względu na wiek i brak doświadczenia, mogłem jeździć tylko w obrębie pewnego regionu i ze starszym kolegą, ale gdy zobaczyli jak radzę sobie z maszyną, puszczali mnie po cichu samego.
Uwielbiałem podróże i uwielbiam po dziś dzień. Praca ta dała mi możliwość poznawania nowych miejsc, oglądania nowych krajobrazów, pozwoliła zapomnieć o mieście, którego każdy zakątek przypominał mi Sylwię. Chciałem dłuższe trasy, mogłem nawet jechać na parę dni, niestety, przełożony się nie zgadzał. Musiałem codziennie odstawiać auto w bazie. Ale i tak podobało mi się takie życie. Ciągle w trasie, jedzenie w plenerze, gdzieś na leśnym parkingu, odpoczynek nad napotkaną rzeką lub jeziorem.
Jednak serce krwawiło.
Spotykałem dużo dziewczyn, jednak nic w nich nie widziałem. W weekendy kumple próbowali wyciągać mnie z domu, ale nie chciałem. Raz dałem namówić się na ognisko, wziąłem gitarę i śpiewaliśmy młodzieżowe piosenki. Kiedy nam się ...
... znudziło, a znajomi zaczęli dobierać się w pary, podniosłem piwo, które sączyłem już drugą godzinę i odszedłem na bok. Ktoś włączył magnetofon na baterie i usłyszałem piosenkę Johna Lennona. Od razu przed oczami stanęła mi Sylwia i jej pokój. Odstawiłem butelkę, podniosłem gitarę i nie zauważony, ze łzami w oczach, odszedłem w ciemność.
Życie potrafi być przewrotne, zaskakiwać nas, nieraz los drwi z naszych marzeń, a nieraz pomaga dotrzeć do celu.
Wspomnienie, które Wam opiszę, wydarzyło się niewiele później. Tak naprawdę to nie wiem czy minęły dni, tygodnie, może miesiące.
Wracałem bardzo późno swoim Żukiem, bo zatrzymali mnie w jednym zakładzie. Nie zgadzały się papiery i musiałem to wyjaśnić. Kiedy uregulowałem wszystko, było już ciemno. Nie miałem daleko, zakład znajdował się kilkanaście kilometrów od miasta. Słuchałem radiowej „Jedynki”, jakiś pan opowiadał o wielkim polskim kompozytorze. Znałem jego twórczość. Lubiłem jego polonezy i mazurki, ale kochałem za nokturny.
Nagle zauważyłem długie światła w bocznym lusterku. Auto zbliżało się z ogromną prędkością. Był już kilkadziesiąt metrów za mną, a nadal nie zmienił świateł. Zwolniłem bo trochę mnie oślepiał.
- Jakiś debil – powiedziałem do siebie, wzdychając.
Kiedy mnie wyprzedzał zredukował bieg i wcisnął pedał gazu. Silnik zaryczał i auto wystrzeliło do przodu. Poznałem markę. Był to Fiat 125p, z pionowymi światłami tylnymi i podobno włoskim silnikiem. W sumie nawet udany model, jak na tamte czasy.
Jak ...