Księżycowy króliczek, czyli wsadź se te…
Data: 20.09.2019,
Kategorie:
femdom,
BDSM
Anal
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... właśnie się oddawali, jako regularny, encyklopedyczny wręcz femdom. A może nawet po wielu dogłębnych badaniach udowodniliby, że orientacja seksualna jej faceta wcale nie jest stuprocentowo hetero, o czym miałby świadczyć nie tylko pegging czy wcześniejsze fellatio, lecz przede wszystkim mocno androgyniczny wygląd osoby aktywnej, czyli jej samej?
Tylko co z tego? Jakie to tak naprawdę miałoby znaczenie? Fundamentalne? Żadne? I czy cokolwiek by zmieniło? Wszystko? A może zupełnie nic?
Przymknęła powieki. Seba jaki był, taki był, ale… był na swój nieskomplikowany, wręcz brutalistyczny sposób atrakcyjnym facetem. Tak po prostu. Na dodatek, mimo pozorów, zaskakująco uczuciowym i delikatnym. Potrafił zrobić wszystko w domu, w aucie, załatwić codzienne sprawunki, mogła długo wymieniać. Do tego bez wahania zasłoniłby ją własnym ciałem i walczył do upadłego w razie choćby cienia zagrożenia. A przede wszystkim, jakby powyższe argumenty nie wystarczały, ślepo oddanym, który zadurzył się w niej jak ostatni wariat. Ona w nim może nie aż tak, ale… przekonała się wystarczająco wiele razy, że do ideałów i owszem, można dążyć, lecz ich osiągnięcie jest zazwyczaj mrzonką.
Cóż więc z tego, że raczej nie miewała okazji dyskutować z nim o historii japońskiej sztuki erotycznej, której przykład w postaci
dumnie zdobił ścianę łazienki? Że zamiast przedstawienia teatru cieni preferował seans najnowszego blockbustera? Że od zupy miso wolał hawajską w rozmiarze superhipermegaXL? Że bluzgał, ...
... brakowało mu słownictwa, obycia, manier i najzwyklejszej kultury osobistej?
Znacznie istotniejszy był fakt, że czuła się przy nim pewnie. Bezpiecznie. Po prostu dobrze. Jak przy żadnym mężczyźnie do tej pory. Była docenianą, pożądaną i przede wszystkim kochaną oraz kochającą kobieta. I to było najważniejsze.
Teraz natomiast najważniejszy był seks. Otrząsnęła się więc ze zdecydowanie zbyt długich i zbędnych w bieżącym momencie przemyśleń, po czym ponownie spojrzała na narzeczonego, postękującego coraz głośniej. Po prawdzie i ona sama powstrzymywała się już ostatkiem sił, jednak wciąż coś nie dawało jej spokoju. Seba, z początku mocno zaangażowany, stał się nagle dziwnie apatyczny, reagując całkowicie biernie na jej starania.
– Kochanie, czy dobrze się czujesz? – szepnęła.
– Taa… a bo co? – odpowiedział wyraźnie zbity z tropu.
– Wydajesz się taki spięty… Czyżbyś się wstydził?
Strzeliła nieco na ślepo, lecz widoczny rumieniec zalewający twarz oraz odwrócenie głowy, wystarczyły za potwierdzenie.
– Spójrz na mnie, proszę. Bardzo to lubię. – zachęciła, z największą czułością przeciągając dłonią po szerokiej jak drzwi szafy klatce.
Podejrzewając, że raczej nie doczeka się żadnych głębszych tłumaczeń, postanowiła zagrać inaczej. Zwolniła, objęła ramionami uda ukochanego, przyciągnęła je mocniej do siebie i splotła ich dłonie.
– Sebuś – mówiąc to, uśmiechnęła się niewinnie, choć aż trzęsło nią z podniecenia – przecież tyle razy ci tłumaczyłam, że przede mną ...