Słowo na S (IV) - Szczerość
Data: 22.03.2023,
Kategorie:
bez seksu,
Trans
Lesbijki
fan fiction,
shane mccutcheon,
Autor: paty_128
... mi sprawiła, ale przez to, że nienawidziłam pożegnań. Resztę myśli przeznaczyłam na planowanie wyjazdu. Na ziemię wróciłam chwilę później, gdy Kate, zmieniając pozycję, objęła mnie w pasie. Nie zaprotestowałam, nic nie zrobiłam. Wkrótce zasnęłam czując ciepło skóry byłej kochanki w talii ze świadomością, że gdy się obudzę, już jej nie będzie przy mnie.
Nie spałam zbyt dobrze, kilka razy się budziłam. Jednak gdy w okolicach trzeciej, czwartej w nocy zasnęłam, budząc się dopiero przed dziesiątą. Nie czułam ciepła jej ciała, wiedziałam, że już pojechała. Zrobiło mi się jakoś smutno. Wstałam, starając się zapomnieć o Kate. Nie ubrałam się, przez cały dzień chodziłam w piżamie, no i ewentualnie fartuchu do malowania. Postanowiłam, że gdy skończę ten obraz, wezmę się w garść i dokończę planowanie wycieczki, choć siłą rzeczy Kate przewijała się w moich myślach. Robiły mi na złość przypominając, jak wyglądał jej uśmiech. Co ja w ogóle robię?! Wspominam ją, jakbym spędziła z nią pół życia, a przecież tylko kilka razy się bzykałyśmy, to wszystko!
Ta myśl była mi potrzebna. Po niej się w miarę pozbierałam.
Miesiąc później miałam skończony obraz oraz przygotowany plan wycieczki. Postanowiłam, że zacznę od zachodu, od Los Angeles. Później Nowy Jork, Rio de Janeiro, Kair i inne duże miasta. Na tym spędzałam po dobre 4 godziny dziennie wyszukując najlepsze oferty hoteli i mieszkań jako współlokatorka (tak było najtaniej, niektórzy ogłaszali się, że za miesiąc mieszkania mogę ...
... płacić 3 000 dolarów). Oczywiście przy okazji podszlifowałam swój angielski, bo większość stron nie była z opcją tłumaczenia na polski. Nie miałam jakichś dużych zaległości, w miarę sprawnie mi to poszło. Sądziłam, że dogadam się z tubylcami. Na koniec, kiedy rozpisałam sobie to wszystko na kartce, postanowiłam, że poczekam na przyjazd Kate i pożegnam się z nią. Po tym wszystkim nie mogłam tak nagle zniknąć. Poza tym miałabym wyrzuty sumienia. Ja bym się wygrzewała na plaży w Los Angeles, a ona by czekała pod moim domem. Więc czekałam. I czekałam, i czekałam, i czekałam...
Pewnego dnia postanowiłam, że to ja do niej pojadę. Może trochę mi się poszczęści i będzie na magazynie. Uznałam to za dobry pomysł. Pod koniec lutego wybrałam się do Płocka w celu odwiedzenia rodziców i przy okazji Kate.
Dwie godziny w jednej pozycji robiły swoje, jak zawsze wysiadłam z busa cała odrętwiała. Przeciągnęłam się i ruszyłam najpierw na magazyn. Znałam mniej więcej jego lokalizację, przecież mi kiedyś pokazała wjazd. Okazał się trochę dalej, niż myślałam. Kierując się strzałkami oznaczającymi drogę do skupu mebli antycznych, dotarłam.
Był to średniej wielkości plac z równie średniej wielkości halą, gdzie przy wjeździe stały samochody ciężarowe i typowo dostawcze. Nie dostrzegłam samochodu Kate, co mnie trochę zaskoczyło.
- Pani do kogo? – Zapytał mnie jakiś potężny mężczyzna zgolony na łyso. Barki miał chyba trzykrotnie szersze od moich. Spokojnie ważył ze 120 kilo.
- Zna pan kogoś o ...