Słowo na S (IV) - Szczerość
Data: 22.03.2023,
Kategorie:
bez seksu,
Trans
Lesbijki
fan fiction,
shane mccutcheon,
Autor: paty_128
... imieniu Kate? Podobno tu pracuje... - Przypominając sobie chudą sylwetkę mojej kochanki, zwątpiłam. Może kłamała?
- Kate? – Zaśmiał się, nie rozumiałam o co chodzi. Uspokoił się i westchnął. – Miała wypadek, leży w szpitalu w stanie ciężkim.
Na chwilę jakbym umarła, po czym w mojej głowie zaczęły mnożyć się pytania.
- Co?! Jak to się stało? To z jej winy? W którym szpitalu?
- Spokojnie... To nie była jej wina. Z relacji świadków wynika, że siedziała w samochodzie, stała na światłach, kiedy jakiś koleś urządził wyścigi... Wie pani... Śliska nawierzchnia... Stracił kontrolę i bum.
- Ja... - Musiałam ją zobaczyć. – Dziękuję, do widzenia. – Odwróciłam się i odeszłam szybko.
- Do widzenia.
Szłam szybko, co chwilę pytając przechodniów gdzie jest szpital. Co chwilę, bo nie mogłam zebrać myśli. Jeden zakręt, piąty, ósmy, któryś z kolei, dziesiątki przejść przez ulicę, aż znalazłam odpowiedni budynek. Wpadłam i po zapytaniu jednej z lekarek, gdzie jest Kate, osoba z wypadku, poszłam we wskazany mi kierunek. To wszystko działo się tak szybko... Jednak czas zatrzymał się, tak jak ja zatrzymałam się przed salą, w której leżała moja kochanka. Obok niej, przy łóżku siedziała jakaś dziewczyna i trzymała ją za rękę. Brunetka ze związanymi w koński ogon włosami, mówiła coś szeptem do Kate. Domyśliłam się, że to była Magda. W tym samym momencie spojrzała w moją stronę.
- W czymś pomóc? – Zapytała po chwili ciszy, jaka zapadła. – Kim pani jest?
- Ja... Jestem ...
... koleżanką. Niech pani jej tylko przekaże, że wyjeżdżam. Będzie wiedzieć, o co chodzi.
Odeszłam równie szybko, jak przyszłam. Słyszałam, że coś do mnie mówiła, ale nie miałam sił tam stać i patrzeć na to wszystko. Choć obraz leżącej Kate utkwił mi w pamięci na długo.
Będąc u rodziców, powiedziałam im o mojej wielkiej wycieczce. Początkowo nie byli zadowoleni, ale ostatecznie się pogodzili. W dalszym ciągu byłam ich „małą córeczką” mimo 26 lat egzystencji na tym świecie.
Wieczorem, leżąc sobie spokojnie pod kołderką, przeglądałam na Internecie różne oferty biletów lotniczych. Wybrałam datę na za 10 dni i jedną z tańszych opcji, dodatkowo z jedną przesiadką (nie było bezpośredniego lotu z Warszawy do Miasta Aniołów) i gdy o północy puściłam przelew, poszłam spać mając przed oczami zdjęcia tego miasta, a myśl „niedługo tam będę!” sprawiła, że uśmiech z mojej twarzy nie zszedł.
Następnego dnia poszłam do kina - oczywiście sama - zatrzymując się później w pizzerii na obiedzie z frytkami i grosem. Na resztę dnia zaszyłam się w domu ze słowniczkiem w ręce.
Kolejnego dnia przypomniało mi się, że nie sprawdziłam poczty elektronicznej. Zrobiłam to, przyszedł e- mail potwierdzający przelew.
Kiedy nareszcie zajęłam wyznaczone dla mnie miejsce w samolocie, poczułam ulgę. Myślałam, że będą jakieś problemy, jednak nic takiego nie wynikło. Na miejscu miała czekać na mnie jedna z mieszkanek Los Angeles, u której będę mieszkać przez bliżej nieokreślony czas (bo co, jeśli mi się ...