1. Bos humana


    Data: 19.05.2023, Kategorie: Incest pastisz, BBW, Autor: Ravenheart

    ... minęły, z wolna zsunął się z ciała kobiety, niezdolny do jakiegokolwiek wysiłku. Jego członek, jeszcze niedawno dumnie wyprężony, teraz mały i pomarszczony wyślizgnął się z jej ciała, znacząc biały ślad na jej udach. Jack dyszał z wysiłkiem próbując powrócić do rzeczywistości.
    
    Szalejące w jego żyłach hormony powoli uspokajały się. Spełnił swój obowiązek. Życie pochodzące z jego lędźwi rozpływało się po jej ciele. Spojrzał na swoją partnerkę. Srom Kate zaciskał się konwulsyjnie. Ona jeszcze wciąż przeżywała swój orgazm.
    
    Steven klęknął przy matce. Delikatnym ruchem pogładził jej drgające łono. Pogładził ją po plecach.
    
    - Już dobrze, Kate... Świetnie się spisałaś. Oboje byliście wspaniali – zanurzył palce w jej włosach - To na pewno będzie wspaniały chłopak. Zdrowy i silny.
    
    Wstał i podszedł do Jacka.
    
    - Dziękuję ci. W imieniu mamy. Widzisz, ona nie potrafi mówić... ale ja jakoś wiem, kiedy jest zadowolona. Nie pytaj jak. Po prostu wiem.
    
    Jack wpatrywał się w niego niewidzącymi oczyma.
    
    - Widzisz, powinienem ci to może powiedzieć wcześniej... MacCormickowie nie mają dzieci tak jak inni ludzie. Nie wiem czemu tak się dzieje, ale tak jest od początku... Podobno. Ilekroć nasze kobiety są zapładniane przez nas – przez McCormicków - rodzą się dziewczynki. Takie same jak – zawahał się – Kate i Alice. Potrafią tylko jeść, uprawiać seks i dawać mleko. Mleko MacCormicków. Upajające i zapewniające zainteresowanie nowych samców. Ale z takich związków rodzą się tylko ...
    ... córki.
    
    Westchnął ciężko.
    
    - Dlatego potrzebujemy ciągle świeżej krwi. Gdy ktoś spoza rodu pokryje naszą kobietę, rodzi się syn. Zdrowy, normalny facet. Zwykły McCormick. A nasza rodzina musi mieć mężczyzn. Kogoś, kto będzie się opiekował dziewczynami. Dbał o nie. Chronił przez ludźmi. Dlatego potrzebujemy takich jak ty. Muszę mieć następcę. Syna. Nie martw się. Wychowamy go. Będzie mu dobrze z nami. Jack. Jack McCormick. Ładnie, prawda?
    
    Wstał i rozpiął spodnie. Jack jak przez mgłę zobaczył, że Steven także jest podniecony. Jego narząd sterczał wysoko, prężąc się dumnie.
    
    - Na rodowitych McCormicków nasze kobiety też działają – uśmiechnął się – A skoro Alice jest także w rui, to chyba zmontujemy małemu Jackowi pierwszą, przyszłą żoneczkę. Dobrze jest, gdy nasi synowie zaczynają od dziewczyn w tym samym wieku, zanim zabiorą się za starsze...
    
    Szybko zrzucił spodnie i koszulę. Jack obserwował go, z wysiłkiem dochodząc do siebie. Głowa bolała go potwornie, a świat wirował wokół niego. Powoli docierało do niego to wszystko, co stało się przed chwilą. Spojrzał na Kate. Z jej sromu cienką strużką wypływała jego sperma, kreśląc na jej grubym udzie obsceniczną ścieżkę. Przymknął oczy.
    
    Tymczasem Steven podszedł do drugiego boksu. Alice już nie mogła się doczekać. Radośnie wypięła swój tyłeczek na przywitanie ojca. Jej słodka brzoskwinka, właściwie nie różniąca się niczym od cipeczki zwykłej młodej nastolatki już lśniła oczekiwaniem. Jack popatrzył na jej chętne ciało. Wiedział, ...