Pogrzebywacz (I). Pośmiertny sen
Data: 16.06.2023,
Kategorie:
zombi,
santa muerte,
zakład pogrzebowy,
nieznajomy,
Autor: Man in black
... zaprotestowała. – Trochę się już upiłam.
– W takim razie czas się pożegnać.
– Chyba nie sądzi pan, że po tym wszystkim pójdę spać do piwnicy? – Ruszyła za Wojtkiem.
Czuł się dziwnie w towarzystwie kobiety, ubrany w same bokserki i koszulkę na ramiączkach. Zatrzymał się przy łóżku i zerknął na nią. Choć zmęczony, nawet sponiewierany, nie mógł nie zauważyć, jak bardzo jest seksowna. Mimo to zakłopotanie wzięło nad nim górę.
Roksana podeszła z lewej strony łóżka. Dostrzegła jego niepewność i uśmiechnęła się pod nosem.
– Nie ugryzę pana. – Wśliznęła się pod kołdrę.
Za oknem niespokojna noc wciąż grała diaboliczny koncert. Wiatr co rusz napierał, jakby się uparł, żeby wepchnąć okna sypialni. Zawodził, szybując wokół domu w poszukiwaniu wejścia. Roksana przysunęła się do Wojtka. Poczuł, jak leżąc na boku, przywiera do niego plecami i pośladkami. Pierwsza kropla deszczu uderzyła w okno. Wojtek zawahał się, chciał przytulić dziewczynę, ale bał się jej reakcji. Druga kropla trafiła w parapet tuż za ich głowami. Wojtek wysunął rękę, muskając krągłe kobiece biodro. Złapała go za dłoń. Trzecia i czwarta kropla spadły już z większą częstotliwością. Jedna po drugiej. Roksana przejęła inicjatywę, sama wsunęła się w objęcia Wojtka. Jakby był pluszakiem, maskotką z dzieciństwa, która potrafi odgonić koszmary. Wojtek odetchnął z ulgą. Po chwili rozpadało się na dobre. Demiurg nocy wygrywał monotonne akordy, używając okna jako instrumentu. Jesienna kołysanka wzięła ich w ...
... ramiona.
Poczuł ciepło Roksany i zamknął oczy ciesząc się jej bliskością. Kobieta oddychała miarowo, miał wrażenie, że bicie jej serca stanowiło kolejny pogłos w dźwiękach nocy, tyle że przyjazny. Wspaniała melodia dla skatowanego umysłu Wojtka. Obecność drugiej osoby uspokajała mężczyznę. Liczył na wzajemność. Zapach szamponu do włosów nowej lokatorki odurzał i pozwalał się odprężyć. Zapomnieć na chwilę o tym, co złe. Taki zapach już całe lata nie gościł w tym domu. Dźwięki dobiegające zza okna zlały się w jedno z biciem serca ich obojga. Wojtek zaczął odpływać, aż wreszcie zasnął.
Nie licząc Wojtka, ludzi, których zatrudniał, Roksany, księdza i dwóch grabarzy, cmentarz był pusty. Kilka starych, potężnych dębów szeleściło opadającymi liśćmi jakby w proteście przed pochówkiem. Ksiądz odmawiał modlitwę w pośpiechu. Jeden z grabarzy nerwowo zerkał w niebo i na swoją łopatę. Chciał już mieć pogrzeb z głowy, zanim spadnie deszcz. Wszyscy zebrani sprawiali wrażenie, jakby chcieli odejść znad grobu jak najszybciej.
Po dziesięciu minutach grabarze opuścili trumnę, kapłan pokropił ją wodą święconą, nakreślił znak krzyża w powietrzu i ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia. Wojtek i Roksana pożegnali się ze swoimi ludźmi jeszcze przy grobie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Roksana wsunęła rękę pod ramię Wojtka. Skierowali się w stronę parkingu
Po powrocie do domu Wojtek rozpalił w kominku. Ogień przełamał posępną szarość majaczącą za oknem. Mężczyzna otworzył nową butelkę koniaku i ...