1. Pogrzebywacz (I). Pośmiertny sen


    Data: 16.06.2023, Kategorie: zombi, santa muerte, zakład pogrzebowy, nieznajomy, Autor: Man in black

    ... że się przesłyszał, zwłaszcza że za oknem znowu rozpętała się wichura. Jednak dźwięk rozległ się po raz drugi. Podniósł się z łóżka i ostrożnie uchylił drzwi sypialni, nie chcąc spłoszyć ewentualnego intruza. Dom tonął w ciemności. Chwilę przyglądał się konturom ścian i mebli, po czym ruszył powoli w stronę kuchni, skąd, jak sądził, dobiegał niezidentyfikowany hałas.
    
    Zatrzymał się w progu. Miał szczęście – przez okno, sączyło się słabe światło ogrodowej lampy, które pozwoliło dostrzec sylwetkę pochyloną nad stołem. Postać, niewyraźna jak duch albo senna mara, najwyraźniej częstowała się jego zapasem koniaku. Roksana – był przekonany, że to właśnie ona – nie miała pojęcia, że Wojtek znajduje się kilka kroków za jej plecami. Przez krótką chwilę miał ochotę przestraszyć złodziejkę, ale przypomniał sobie nieudany żart sprzed kilkunastu godzin i zrezygnował z pomysłu.
    
    – Nieładnie tak okradać pracodawcę.
    
    Roksana wyprostowała się gwałtownie zaskoczona i przestraszona.
    
    – Przepraszam, nie chciałam...
    
    Nie potrafiła pozbierać myśli. Czuła, jak serce tłucze się w piersiach.
    
    – To znaczy, nie... nie przepraszam. Jest dokładnie tak, jak pan mówi. Postanowiłam ukraść panu koniak. Za to, że jest pan takim dupkiem.
    
    – To jakieś sześćset złotych za butelkę. Powstaje pytanie, czy mam to pani odliczyć od wypłaty?
    
    Roksana odskoczyła od butelki jak oparzona.
    
    – Sześćset złotych? Kto pije coś tak drogiego?
    
    Uśmiechnął się pod nosem.
    
    – Choćby taki dupek jak ...
    ... ja.
    
    Bawiła go konsternacja dziewczyny; jej błędny wzrok pełzający po podłodze; ręce, z którymi nie wiedziała, co począć. Był pewny, że spłonęła purpurą. Zaproponował, żeby napili się razem.
    
    Zaprowadził ją do gabinetu. Już sięgał do włącznika światła, kiedy dziewczyna mruknęła nerwowo:
    
    – Niech pan nie zapala. Jestem skąpo ubrana. Wystarczy mi upokorzeń jak na jeden dzień.
    
    Włączył więc nocną lampkę, która nie była w stanie rozświetlić nawet połowy pomieszczenia. Wyjął pozłacaną papierośnicę, Roksana poczęstowała się i palili bez słowa. Dziewczyna siedziała w fotelu z kolanami podciągniętymi pod brodę. Pomimo półmroku zauważył, że ma na sobie jedynie majtki i halkę, pod którą kusząco rysował się obły kształt piersi. Nie mógł dostrzec wyraźnie twarzy swojej pracownicy, ale czuł, że dziewczyna jest czymś poruszona.
    
    – Przepraszam za tamto. – Wolał zamknąć niewygodny temat. – To miał być niewinny żarcik.
    
    Machnęła ręką lekceważąco.
    
    – Po tym, co pan powiedział, miałam koszmarny sen.
    
    – Czyżby? – Wciągnął do płuc gęstą chmurą dymu. Wypuścił ją po chwili wysoko w powietrze.
    
    Papieros w dłoni Roksany lekko drżał.
    
    – Śniło mi się, że wstałam z łóżka i poszłam do tego nieboszczyka. On leżał tam, wciąż nagi, a jego... jego penis był w pełnej erekcji. – Spuściła wzrok, tak mu się przynajmniej wydawało. – Poczułam, że mam na niego ochotę. – Głos dziewczyny zamienił się w szept. – Weszłam na stół i usiadłam na nim. Był zimny jak sopel lodu. Kiedy tylko poczułam, jak we mnie ...
«12...567...18»