-
Pogrzebywacz (I). Pośmiertny sen
Data: 16.06.2023, Kategorie: zombi, santa muerte, zakład pogrzebowy, nieznajomy, Autor: Man in black
... – odparła z figlarną nutą w głosie. Poczuł, jak zalewa się rumieńcem. – Przejęzyczyłem się. Chodziło mi o to, że czas pójść spać. Każdy w swoim łóżku, ma się rozumieć. – Freud miał swoje zdanie na temat takich przejęzyczeń. – Roksana podniosła się chwiejnie z fotela. – Proszę pamiętać, że nasza nocna pogawędka i kradzież koniaku nie zwalnia pani z jutrzejszych obowiązków – starał się brzmieć jak najbardziej formalnie. – Strasznie się pan spina – skwitowała i ruszyła przodem. Odprowadził ją do holu, w którym znajdowało się zejście do sutereny. W słabym blasku księżyca przemknął wzrokiem po szczupłej sylwetce dziewczyny. Zwrócił uwagę na nagie ramiona i halkę, która zakrywała jedynie połowę krągłych pośladków. Miała ponętne ciało. – Czy pan aby nie gapi się na mój tyłek? – Musiała wyczuć pożądliwy wzrok Wojtka. – Dobrej nocy i proszę się trzymać z dala od naszego nieboszczyka – odciął się, a ona pokazała mu środkowy palec i zniknęła na schodach. Na śniadaniu Roksana zjawiła się w czarnych legginsach, płaskich, wygodnych butach i białej koszuli, która niwelowała nieco luźny styl. Włosy, zazwyczaj spięte, rozpuściła w nadziei, że ukryją bladą, zmęczoną twarz. Od razu zauważył, że męczy ją kac. Dotychczasowy blask uleciał z oczu Roksany, a zamiast niego pojawiły się pod nimi cienie. Wojtek był ciekawy, czy dziewczyna cokolwiek przekąsi. Śniadanie ograniczyła do soku pomarańczowego, odrobiny płatków kukurydzianych i czarnej kawy. Po dziesięciu minutach, ...
... poddała się i złapała talerz. – Czas do pracy. – Wstała i odłożyła brudne naczynia do zmywarki. – Pójdę do naszego trupka i sprawdzę, czy wszystkie części ciała znajdują się na swoim miejscu. – Posłała Wojtkowi wymowne spojrzenie, choć nie dostrzegł w nim wczorajszego gniewu. Uśmiechnął się i spojrzał w okno. Wiatr dał za wygraną, podobnie jak deszcz, ale szarość sączyła się z nieba jak trucizna, która pozbawia okolicę koloru. Tego roku jesień wpływała na niego wyjątkowo melancholijnie. Godzinę później ludzie, których zatrudniał do obsługi pogrzebów, zabrali trumnę z ciałem czarnym fordem windstarem, na którym srebrzyło się logo jego firmy. Wojtek odprowadził ich wzrokiem, póki nie zniknęli z pola widzenia. Spojrzał na stojącą obok Roksanę. – Wygląda na to, że ma pani resztę dnia dla siebie. Zauważył, iż przyjęła tę propozycję z wyraźną ulgą. Ciemność wokół zakładu zgęstniała. Wieczór był chłodny i mroczny. Deszcz wybijał monotonną, hipnotyzującą melodię, brzmiącą jakby niezliczona ilość trupich palców bębniła niecierpliwie w parapet. Wojtek rozpalił w kominku. Ciepło ognia, strzelające polana i iskry ulatujące do komina przełamywały ponurą, psychodeliczną aurę. Roksana dołączyła niebawem do mężczyzny. Najwidoczniej przespała większość dnia. Zmęczenie zniknęło z jej twarzy, wzrok odzyskał dawny blask i dziewczyna znowu zdawała się być sobą. Na jej twarzy pojawił się delikatny makijaż. Czarne legginsy zamieniła na turkusowe, a białą koszulę na bawełniany ...