- 
        Księgarnia (I)
 Data: 24.06.2023, Kategorie: koleżanka, Zdrada miłość, śmierć, Autor: XXX_Lord
 ... fatalny nastrój. - A tak w ogóle mój drogi, to masz szczęście, że mnie zastałeś.– Uśmiecha się do mnie, chowając wypełniony przeze mnie dokument. – Formalnie mam dzisiaj wolne, ale wpadłam na chwilę i zaraz miałam wyjść. – Milknie studiując uważnie moją twarz. – Bartek? - Tak? – Wracam do rzeczywistości, przywołany jej pytaniem. Przez dobrą chwilę wpatrywałem się w nią bezmyślnie, mając w głowie Agnieszkę, oraz to, co mi zgotowała. - Stało się coś? – W jej głosie pobrzmiewa troska. – Wybacz, że to mówię, ale wyglądasz koszmarnie. - Nie, wszystko jest w porządku. - Nie wydaje mi się. Wiem, że tak naprawdę mnie nie znasz, ale może masz ochotę pogadać? Za chwilę wychodzę i w zasadzie poza krótkimi zakupami nie mam nic do roboty przez cały dzień. Milczę wpatrując się w nią przeciągle. - Przepraszam, byłam zbyt bezpośrednia. Wybacz, muszę iść jeszcze na chwilę na zaplecze. – Otwiera drzwi. - Marta, zaczekaj. – Odwraca głowę w moim kierunku, w jej oczach czai się nieokreślone uczucie, którego nie potrafię opisać. – Za ile będziesz gotowa? Zaczekam na zewnątrz. Chłopie, przecież ty jej nie znasz! Tak naprawdę poza ostatnimi dwoma, krótkimi spotkaniami nie widziałeś jej kilkanaście lat, a teraz chcesz się jej zwierzać ze swoich problemów? - Daj mi pięć minut i jestem. – Lekki uśmiech zwiastuje, że jest zadowolona z mojej odpowiedzi. Ostre, zimowe słońce razi w oczy. Zapomniałem okularów z domu, niech to szlag. Pierwszy raz od ponad pięciu lat, od ... ... kiedy rzuciłem palenie mam ochotę na papierosa. Na porządnego macha, tak żeby zabolały mnie płuca, żebym poczuł szum w głowie i nieprzyjemnego kapcia w ustach. - Jestem gotowa – Słyszę za plecami dźwięczny, wysoki głos. Moja towarzyszka ma na sobie brązowe palto do kolan i czapkę z małym pomponem. Mimo, że na zewnątrz przebywa raptem niecałą minutę, jej nos błyskawicznie staje się czerwony jak u renifera Rudolfa. - Okej. – Jej pogodny nastrój zaraża i mimo czerni w mojej głowie, uśmiecham się po raz drugi dzisiaj. Drugi raz do niej. – Masz pomysł, dokąd pójdziemy? - Niedaleko jest kawiarnia, znam właściciela. Bardzo miły, starszy pan. Serwują świetną kawę, mają duży wybór herbat i rewelacyjne ciasta. Lubisz szarlotkę? Szarlotkę. Jasna cholera, świat wali mi się na głowę, a ja rozprawiam z nią jakby nigdy nic o szarlotce, stojąc na chodniku. - Jasne, bardzo lubię. Chodźmy już. Trochę mi zimno. W drodze milczymy, jakby brakowało nam tematów do rozmowy, ale odnoszę wrażenie, że oboje nie czujemy z tego powodu dyskomfortu. Chwilę później jesteśmy na miejscu. Kawiarnia sprawia wrażenie przytulnego miejsca. Wiklinowe fotele i stoliki, z nałożonymi na nie obiciami, kominek, w którym trzaska drewno i blask światła, promieniującego z kominka na ściany z czerwonej cegły dają poczucie ciepła i nadają miejscu nieco mistyczny klimat. - Dzień dobry, pani Marto – Zza baru wita nas niski głos mężczyzny w okularach w wieku około sześćdziesięciu lat. Niewysoki, z dużymi ...