Księgarnia (I)
Data: 24.06.2023,
Kategorie:
koleżanka,
Zdrada
miłość,
śmierć,
Autor: XXX_Lord
... drzwi.
Kolejny sprint po mieszkaniu, otwieram i bez zbędnych ceregieli w postaci przywitania ruszam od razu z powrotem do sypialni. Za mną biegnie dwóch sanitariuszy i lekarz.
- Kiedy pan ją znalazł? – Mężczyzna w kitlu spogląda na mnie bacznie zza okularów.
- Kilka minut temu. – Jestem bliski obłędu, nie przyjmuję do wiadomości tego, co najprawdopodobniej za chwilę usłyszę.
- Defibrylator. – Lekarz wydaje polecenie i zaczyna badać Martę – Brak pulsu i oddechu, wznawiamy reanimację.
Jak przez mgłę widzę ciało mojej ukochanej podrzucane w rytm ładunków, wyzwalanych z defibrylatora. Słyszę liczenie pielęgniarzy, ale tak naprawdę nie dociera jeszcze do mnie oczywisty fakt.
Ona nie żyje!!!
Nie żyje...
Osuwam się na kolana, bezwładnie, w zasadzie nie czując niczego poza raniącym niczym granat rozpryskowy wnętrze bólem. Oszalałym wzrokiem wpatruję się w pielęgniarzy, próbujących wyrwać ją z czarnej otchłani śmierci, ze szponów nicości, czerni i samotności.
- Wystarczy. – Lekarz wydaje polecenie, które w mojej głowie staje się wyrokiem śmierci na moją egzystencję, moje życie, plany i wszystko, czego zamierzałem dokonać wspólnie z nią.
- Halo, proszę pana. – Czuję potrząsanie za ramię, podnoszę wzrok i widzę oczy wpatrujące się we mnie ze współczuciem. – Proszę usiąść, pomogę panu. – Bierze mnie pod ramię i z pomocą jednego z sanitariuszy sadza na łóżku. Obok martwej Marty. W międzyczasie mówi coś do nich, ale jego słowa wypadają mi z głowy równie ...
... szybko, jak do niej wpadły. Tak, jakby przemawiał w całkowicie obcym i niezrozumiałym dla mnie języku.
- Wiem, że to nie czas i pora na rozmowę na ten temat, ale muszę zapytać, bo kieruje mną zwykłe, ludzkie współczucie i życzliwość. Czy ma pan kogoś, kto pomógłby panu z procedurami pogrzebowymi? W pańskim stanie dobrze byłoby, żeby nie robił pan tego sam.
Spoglądam na niego nieprzytomnie zmuszając się do zrozumienia tego, co przed chwilą do mnie powiedział.
- Rozumie mnie pan? – Na jego twarzy zaczyna odmalowywać się niepokój. – Halo? – Macha dłonią przed moją twarzą sprawdzając, czy w jakikolwiek sposób reaguję na bodźce.
- Ojciec. – Głos wydobywający się z mojego gardła brzmi, jakbym właśnie obudził się z gorączki malarycznej – Moja narzeczona ma, miała. – Poprawiam się czując narastającą gulę w gardle – Zadzwonię do niego. – Zaczynam łkać.
Dzień później procedura pogrzebowa jest już w zasadzie zakończona. Nie wiem, jak czuje się katatonik, ale zakładam, że mój stan jest zbliżony do katatonii. Nie jem, nie piję, nie mówię, nie śpię, przestałem już nawet płakać. Jedyne, co jestem w stanie zrobić to bezmyślnie spoglądać przed siebie. Wciąż czuję jej zapach, słyszę jej głos i widzę jej uśmiechniętą twarz.
Tylko to mi pozostało.
Zostaję sam, w pustym mieszkaniu, które będzie kojarzyło mi się jednoznacznie z jednym. Muszę je sprzedać, bo jeśli w nim zostanę to prędzej czy później skończę ze sobą.
A tego Marta by mi nie wybaczyła, niezależnie od tego, co się z ...