Kontener
Data: 10.10.2019,
Kategorie:
stara,
obsesja,
seksoholizm,
zbiorowy,
pies,
Autor: DwieZosie
... Podszedł do mnie w najlepszym możliwym momencie, bo akurat prowadziłam niechcianą pogawędkę z Dimą. Chłopaka męczyło poczucie odrzucenia przez grupę i najwyraźniej szukał nowych sojuszników. Pytał czy nie pójdę z nim na spacer. Odmówiłam, zasłaniając się „czymś do zrobienia”. Czułam na sobie drwiące spojrzenia reszty robotników i błagałam Boga, by Dima jak najszybciej dał mi spokój. Nie byłam popularna, ale też nie życzyłam sobie wrogów.
- Można na słówko? - zapytał kierownik, stając za plecami Dimy.
Chłopak natychmiast się spłoszył. Pokuśtykał w stronę beczkowozu i sięgnął po szlauch, którym miał za zadanie nawadniać glebę.
- Kto mu to zrobił? - Krzysztof wskazał palcem na poharataną twarz Dimy. Brzmiał na szczerze zatroskanego.
- Nie wiem, chyba nikt od nas – skłamałam bez zająknienia. - Pewnie popił na mieście i narozrabiał.
- No tak... - zamyślił się. - Słuchaj, Katja, czy nasza umowa jest nadal aktualna? Przepraszam, że tak długo zwlekałem, ale miałem na głowie sporo spraw. Tomek przyjechał do stolicy i trzeba się było nim zająć. Rozumiesz, matka by mnie zabiła, gdybym nie poświęcił mu trochę czasu.
- Tomek? - zdziwiłam się.
- Wybacz... – parsknął śmiechem. - Mój młodszy brat. Niby chce się czuć niezależny, ale to jeszcze taki głupi dzieciak. W końcu ja sam jestem dzieciak... – Zaśmiał się jeszcze głośniej. - Ale między nami jest piętnaście lat różnicy.
- Czy Tomek jest niski, szczupły i pryszczaty? - spytałam.
- Tak... - potwierdził.
- ...
... I z twarzy bardzo podobny do ciebie – Tym razem już nie pytałam.
- Tak mówią... - Krzysztof wydawał się być zbity z tropu. - A skąd wiesz?
- Chyba widziałam go gdzieś na budowie – powiedziałam. - Zresztą, nieważne – dodałam żywszym tonem. - Kiedy ruszamy na tego drinka?
Jeszcze tego samego dnia kierownik odstawił samochód pod hotelem, w którym mieszkał. Przebrał się w luźne, modne ciuchy, po czym ruszył ze mną na dworzec. W czasie pieszej wędrówki popatrywałam na niego z lekką zazdrością. W tych ubraniach wyglądał na kogoś, kto nie musi się martwić o pieniądze. Z kolei ja, w swoich wytartych, znoszonych łachach, czułam się jak biedna kuzynka z prowincji. Nie pasowaliśmy do siebie.
- Ładnie ci w rozpuszczonych włosach – komplementował, jakby słysząc moje myśli.
Kolejka podmiejska dojechała do centrum Warszawy w niespełna pół godziny. Oboje byliśmy obcy w tym miejscu, więc żadne z nas nie miało pojęcia, dokąd warto było się udać.
Zdecydował ślepy traf. Przeszliśmy kilka zatłoczonych przecznic i wstąpiliśmy do pierwszego lepszego lokalu, jaki dysponował wolnym stolikiem.
Przy piwie Krzysztof wypytywał o Rosję, o miasto, w którym żyłam. Chciał wiedzieć, jak tam jest. Mówił, że interesuje się wschodnią kulturą, a na potwierdzenie wymieniał wszystkich rosyjskich pisarzy i filmowców, jakich ponoć ubóstwiał od lat. Czułam się dziwnie, ponieważ większość podawanych nazwisk była dla mnie zupełnie nieznana. Nie miałam pojęcia kim był Jerofiejew, ani jaki wkład w ...