Marchewka
Data: 28.08.2023,
Kategorie:
Brutalny sex
BDSM
porwanie,
Autor: Yeti
... Deszcz był ciepły.
Położył się obok niej. Krople, coraz bardziej intensywne, duże i ciepłe padały na jego twarz, piersi, brzuch. Chodź tu - powiedział. Położył ją na sobie, jakby miała stanowić ochronę przed deszczem. Duże ciepłe krople rozpryskiwały się na jej plecach. Pieścił jej mokre ciało przez kilka minut... Przywarła do niego... tak blisko... Uniósł ją ku górze i zdecydowanie nadział na swój rożen. Dalej mała, jedziemy!!! Szybciej!!! Wymierzył jej klapsa... Zaczęła poruszać się powoli, ale poganiana klapsami, już za chwilę pędziła jak szalona, wśród zbóż, w strugach ciepłego deszczu... Marcin przestał ja poganiać... Nie wiedział niczego, bo woda zalewała mu twarz. Dziewczyna zwolniła nieco tempo i po chwili delikatnym klapsem dał jej sygnał, do kolejnej szalonej galopady w zbożową otchłań... Tak kilka razy... Gnali we Wszechświat, coraz bardziej szaleni... Już byli blisko horyzontu. Dotarli do niego z pierwszym błyskiem, z pierwszym solidnym grzmotem. Huknęło strasznie... Przestraszyli się oboje tego huku i wtedy właśnie, w tym wszechogarniającym huku Marcin eksplodował w jej trzewia... Trzymał mocno jej biodra, jak w stalowym uścisku i pulsował w jej wnętrzu. Monika wyciągnęła ramiona w bok i zacisnęła dłonie na kłosach zbóż... Pociągnęła ku górze... Wytrzymały...
Wracali z dalekiej podróży... W strugach deszczu wstali. Marcin ruszył pierwszy. Bez słowa... Znał drogę doskonale. Domu nie było widać... Niczego nie było widać.
Monika szła za nim. Była ...
... przekonana, że osuszą się teraz, rozgrzeją, wypiją coś ciepłego. Marcin istotnie podał jej ręcznik. Osuszyła włosy, usunęła z ciała większe krople i owinęła ręcznikiem biodra. Wściekł się. Zerwał z niej ten ręcznik i wskazał dłonią łóżko. Czuła respekt. Nie chciała go przecież denerwować. Marcin był znów podniecony. Bardzo. Nie starał się tego ukryć a ona nie mogła tego nie zauważyć! Upominał się o samcze prawa. "Upominał" jest złym określeniem. On po prostu zaprowadził ja do łózka i nie patyczkował się. Przytrzymał jej kolana, rozwarła na boki... Pochylił się... Wziął ją tak zwyczajnie, jak podnosi się z trawnika czterolistną koniczynkę. Ile było w nim energii, ile siły... Monika niechętna temu, co się działo, poczuła przypływ zwierzęcego podniecenia... Tak - właśnie zwierzęcego... Była teraz samiczką a on bezwzględnym samcem, który z niesamowitą energią rozprawia się z jej kobiecości. Matko!!!... Nie wytrzymam... Monika czuła jak jej ciało pęka, jak eksploduje w tysiącu pojedynczych drgań, z których każde zamienia się w trzęsienie ziemi, czuła, jak wpada w czarną otchłań, w dziurę roztrzęsioną tysiącami drgających cząstek... Na to wszystko leje się Niagara gwiazd... Blask tych gwiazd jest nie do zniesienia... Kurczę, jak jasno... Otwórz mała oczy - usłyszała... zobaczyła, mężczyznę, któremu pot spływa z twarzy, którego twarz wykrzywia się w grymasie... Krzyczał do niej... Krzyczał "teraz, dziwko,... TERAZ" powtórzył jeszcze głośniej... i eksplodował... Trzęsienie ziemi było wszędzie, ...