Serbski film. Reportaż (I)
Data: 12.10.2019,
Kategorie:
nieletni,
Brutalny sex
reportaż,
wojna,
Autor: Ravenheart
... przeszłości i bezsilna złość.
Kim jest ta siedząca przede mną kobieta? Jest przedziwną konfiguracją, niespotykanym złożeniem tak różnych osobowości… Z jednej strony widzę w niej prostą dziewczynę, której los poskąpił wszystkiego: dzieciństwa, miłości, szkół. Ta Milica jest rozżalona, przegrana i przepełniona gorzką rezygnacją. Pali papieros za papierosem, przeklina, nie zwraca uwagi na swój wygląd ani to, co się z nią dzieje. Gdyby nie wojna, skończyłaby pewnie jako niedouczona żona, harująca dniami i nocami, pijąca rakiję i zajmująca się dziewięciorgiem dzieci. Cierpliwie znosząca prostackiego męża, który uważa ją za swoją własność, bije i wyzywa. Druga Milica ma zaskakująco szerokie horyzonty, sypie szczegółami z historii najnowszej swojego kraju, jest niczym działaczka nacjonalistycznej partii. Jest energiczna, zaczepna, w obronie godności swojej Serbii jest gotowa kłócić się, a nawet skoczyć do bitki. A przecież jest jeszcze w niej Milica-Wilczyca, bezwzględna, zimna członkini najbardziej brutalnych grup przestępczych. Gdzieś tam, jak sądzę, jest też w niej dziecko. Kilkuletnia dziewczynka, odepchnięta przez najbliższych, wielokrotnie gwałcona przez zwyrodniałych opiekunów; od najmłodszych lat systematycznie niszczona, deprawowana, odzierana z szans na normalne życie. Która z nich jest prawdziwa? Każda? A może żadna?
– W 1990 miałam 15 lat. Byłam już całkiem zgrabną nastolatką, ładną i z cyckami, które już szybko rosły. I wtedy zostałam kupiona. Jak krowa na ...
... targu. Jak niewolnica.
Milica przełyka ślinę.
– Sprawnie to załatwili. Zresztą, kurwa, mieli doświadczenie. Najpierw przyjechała jakaś para. Wydawali się sympatyczni. Facet w wieku na oko trzydziestu paru lat i jego żona, chyba trochę młodsza. Powiedziano mi, że mam szansę na adopcję i mam być miła, bo to jest dar od losu. Zabrali mnie na wycieczkę. Że niby mamy się poznać. Po raz pierwszy ktoś mi wtedy kupił obiad. Prawdziwy obiad w jebanej restauracji. Czułam się jak królowa. Wygrałam życie. A potem pojechaliśmy nad jezioro. Takie ładne, dzikie jezioro w środku lasu. Moi przyszli rodzice kazali mi pójść po wino do takiego jednego sklepu w głuszy. Zrobiłam to, oczywiście. Jaka byłam, kurwa, dumna, że mnie traktują jak dorosłą. Tylko że to chodziło o to, żeby mnie ktoś w tym sklepie zapamiętał. Jak wróciłam, nie było już miło i grzecznie. Facet uśmiechnął się obleśnie. Bardzo obleśnie. Pchnął mnie na maskę samochodu i pocałował. Dyszał. Dyszał tak samo jak ten w ośrodku. I tak samo wodził rękami po moim ciele. Potem kazał mi zdjąć ubranie. Zbaraniałam. Potem próbowałam prosić, żeby dał mi spokój. Ale jak strzelił mnie w twarz, to przestałam protestować. Więc zaczęłam się rozbierać. Majtki też kazali mi zdjąć. Ubranie rzucili na brzegu jeziora, a ja, zupełnie goła, musiałam wsiąść do auta. Bałam się wtedy. Bałam się, że mnie zabiją. Nawet nie wiesz, co to jest – taki potworny, zwierzęcy strach. On sprawia, że zrobisz wszystko, czego od ciebie chcą.
– Chcieli? Czego? – w ...