-
Odkupienie (II)
Data: 26.10.2023, Kategorie: Fantazja Incest wojna, Romantyczne Autor: jokerthief
... marynarzy. Miasto przeżywało ciężkie chwile. Halsey musiał tłumaczyć się z całego zamieszania, które wywołał. Valasquez oczywiście nie robiła sobie z tego nic, nadal jątrząc i szukając sensacji. Teraz jednak było jej ciężej, na każdym kroku pilnowały jej czujne oczy. Nawet jej reportaże zostały poddane cenzurze przez dziennikarzy związanych z wojskiem i ocenione na "przykład kiepskiego rzemiosła niewart uwagi". Mark skrycie cieszył się z tego powodu, w końcu odrobina sprawiedliwości pojawiła się na horyzoncie. Jego matka wydawała się rozanielona, mogąc zająć się czymś naprawdę porządnym – organizowaniem tych wszystkich zasobów. Natasha i Wasylij zajęli się uzupełnieniem braków załogi Atlantis, Nick i Lynn doglądali dostaw dla jednostek pokładowych. Roboty było aż nadto, Halsey szczerze stwierdził, że Miasto może tego nie pomieścić. Część rzeczy przewieziono już na inne wyspy, robiąc miejsce w magazynach dla nowych. Ludzie. Nowe twarze – było ich ogromnie dużo. Ekspedycja pierwotnie liczyła ledwie pięćset osób. Miało być ich pięć razy więcej. Gdzie ich pomieszczą? Najwyraźniej Braddock chciał rozpocząć intensywną ekspansję i przygotować grunt pod przyszłe operacje. Mark przyglądał się przesuwającym przed nim nieznanym osobom i wyobrażał, jak dużo siły reprezentują. A to nie miał być ostatni transport! Według wszelkich oczekiwań, Konfederacja będzie zdolny w ciągu pół roku przysłać kolejne posiłki! Młody oficer naprawdę, po raz pierwszy od dawna, czuł się bardzo dobrze – ...
... taka siła będzie nie do zatrzymania. Zastanawiało go tylko, skąd takie zainteresowanie Gaeą. Misja była traktowana jako drugorzędna, a teraz nagle wysforowała się przed innymi projektami – co prawda kolonie miały problem z wodą, jednak nie był on morderczo niebezpieczny. Czy mogło to być związane z stosunkiem admirała do jego matki? Wiedział, że się znali – pytanie brzmiało, jak dobrze. Z rozmyślań wyrwał go czyjś głos, nieznany, z potężnym akcentem. - Aye, to on! Sir! Technik O'Maley! Mark obrócił się na pięcie, odrobinę zdziwiony pogodnym tonem powitania. Stał przed nim niski rudzielec w znoszonym kombinezonie mechanika. Z każdej kieszeni wystawał jakiś klucz czy śrubokręt a plamy smaru wyglądały na równie stare jak ten dziwny człowiek. Mark nie mógł się jednak zdobyć na niechęć – zielone oczy technika pałały tak wielką radością i szacunkiem, wyciągnięta dłoń pewnie uścisnęła jego i potrząsnęła jakby miała pogruchotać wszystkie palce. - Sir, farta mam, że mnie do pana przydzielili! - Ja...eee... Dzień dobry, podporucznik Harrier. - E tam, za parę dni belki dostaniecie, szefie! - No... - Mar podrapał się po czole, nadal nie wiedząc co zrobić w obecności rudzielca. - Kim jesteś? - No, będę waszym szefem pokładu dla cacka prosto od Admirała! - Czego? Jakiego cacka? - Igły! O! - O'Maley machnął na kontener, od którego nie odstępowało kilkunastu marines z desantu orbitalnego. - Tam jest ślicznotka. Potrzebuje tylko sprawnej dłoni i wprawionego oka, ...