1. Gdzieś u wybrzeży Andamanów (I)


    Data: 21.11.2023, Kategorie: nieznajomy, Podglądanie bezludna wyspa, Autor: Wenna

    ... zadecydował stanowczo. – Dzisiaj i tak nic już nie zdziałamy. Idziemy spać. Jutro zwiedzimy wyspę i rozpalimy wielkie ognisko, żeby mogli nas znaleźć.
    
    Lena zbliżyła się do ognia, ponieważ dżungla rzeczywiście nie wyglądała zbyt zachęcająco. Nagle poczuła strach. Przecież w sumie nie znała tego człowieka.
    
    Kiedy tak stała na krawędzi kręgu światła rzucanego przez ogień, pełna wahań i niezdecydowana, mężczyzna popatrzył na nią uważnie, uniósł kpiąco brew i rzucił oschle:
    
    – Nie mów teraz, że się mnie tak bardzo boisz. Do niczego cię nie zmuszam. Możesz iść nocować w dżungli.
    
    Postała tak jeszcze chwilę, a potem westchnęła i położyła się naprzeciwko niego, po drugiej stronie ogniska. Felix oparł głowę na dłoni i zaczął się jej przyglądać oczami, które w tej chwili wyglądały jak oczy wilka. Odbijał się w nich tańczący ogień, co nadawało mu wygląd dzikiego i nieokiełznanego leśnego bożka. Wyczytała w nich także ukrytą namiętność. Widziała, że jego pożądanie rośnie od tamtego momentu w jej pokładowym pokoju, ale aż do teraz nie zdawała sobie sprawy jak bardzo. Poczuła się teraz całkowicie naga i bezbronna. Wbrew sobie stwierdziła, że podoba jej się to uczucie. To było na tyle dziwne i tak nie pasujące do niej, że zmieszana ukryła twarz w zagłębieniu łokcia. Usłyszała jeszcze jak mężczyzna zaśmiał się cicho, a potem zapadła w płytki i niespokojny sen.
    
    Kobieta, która go ujeżdżała miała niepokojąco znajome oczy, a jej piersi falowały w hipnotyzującym i szalonym galopie. ...
    ... Patrzył na jej rozchylone usta i ciało wstrząsane spazmami rozkoszy… i już miał ją chwycić w pół, przewrócić na plecy i zrobić to, na co miał ochotę od samego początku, gdy ona odrzuciła głowę do tyłu i wydała z siebie dziwny, ptasi odgłos. Potem spojrzała mu prosto w oczy, a on gwałtownie się obudził, łapiąc ciężko oddech i uświadomił sobie, że tą, która właśnie robiła sobie z niego prywatnego wierzchowca była jego współtowarzyszką niedoli. Dziwny, ptasi odgłos się powtórzył, a on obrócił się i z rozdrażnieniem skonstatował, że miejsce po drugiej stronie ogniska jest puste, a jego poranny wzwód większy, niż zazwyczaj. Gdzie mogła się podziać ta wstrętna, krzykliwa, nadpobudliwa… tu zabrakło mu odpowiednich określeń dla Heleny, więc szybkim krokiem udał się tam, gdzie mogła się udać jego towarzyszka. Jednak z drugiej strony patrząc, nie była taka zła. Szczerze mówiąc, nie była ani trochę krzykliwa, rozmowna zresztą też nie. Cały czas zachowywała pełen godności dystans i sam przyznał, że kręciło go to strasznie. Nie zgrywała niedostępnej, ale aż go korciło, żeby stopić lód w jej oczach i wydobyć na światło zewnętrzne demona, który niewątpliwie w niej drzemał. A drzemał, widział to po sposobie w jaki się poruszała. Nie musiała szczególnie się wysilać, bo zmysłowość miała jak widać we krwi.
    
    Pogrążony w tych rozmyślaniach, nawet nie zauważył kiedy rozpostarł się przed nim przepiękny widok na leśny wodospad i omszałe głazy, które go otaczały. Jednakże wtedy stało się coś, co ...
«12...4567»